NOWA BYSTRZYCA (gm. Bystrzyca Kłodzka).
Tym miejscem zauroczyli się od pierwszego wejrzenia. Było to przed dziesięciu laty, kiedy zaraz po studiach ukończonych na wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych postanowili dla siebie znaleźć jakąś nieruchomość. Nie, nie w Gliwicach, z których oboje pochodzą. Zamarzył im się stary dom z pracownią pod bokiem, z dala od zgiełku i hałasu. Na jego poszukiwanie m.in. w Sudetach poświęcili dwa lata, aż znaleźli w Górach Bystrzyckich, na wysokości 620 m n.p.m. Dziś tego swojego „królestwa” nie zamieniliby na żadne inne, mimo różnych uciążliwości. Od głównej drogi prowadzącej z Bystrzycy Kłodzkiej do Spalonej i dalej, w kierunku Czech, ich posiadłość dzieli jakieś 200-300 metrów. Jest rzeczywiście malowniczo położona – z jednej strony las, z drugiej górskie zbocze. Wokoło - czy latem, czy zimą - cisza i spokój, którego zazwyczaj szukają ludzie twórczy. A do takich właśnie się zaliczają Krystyna Kolonko i Kajetan Dyrda – ona jest artystką ceramiki, on rzeźbiarzem. Oboje łączą wspólne talenty i swoje pomysły na życie.
TAKIE BYŁY POCZĄTKIMożna powiedzieć, że start w samodzielność tej dwójki artystów nie był jak z bajki, choć w ten sposób wiele z nich się zaczyna. Bo oto za górami, za lasami, za wieloma rzekami i potokami znaleźli dla siebie dom. Nie zrażała ich jego fatalna kondycja, np. przeciekający dach z wodą spływającą przez dwa piętra, zamarznięta łazienka czy brak kanalizacji. Uznali, że ta ruina jest położona we wspaniałym miejscu – z dużą dawką słońca i pozytywnej energii, w sam raz dla nich.
- To wszystko tutaj miało swoją historię i duszę, jak każda stara nieruchomość, które należało wskrzesić – zauważa p. Krystyna. Jej i Kajetana rodzice z początku nie podzielali tego młodzieńczego zapału, ale dziadkowie od początku mu byli przychylni.
Każdy następny dzień, tydzień, miesiąc czy rok zamieszkiwania tutaj, opodal Zamkowej Kopy, przynosił pozytywne zmiany. Dokonywały się one w architekturze gospodarstwa oraz w relacjach z mieszkańcami Nowej Bystrzycy i Spalonej, którzy po jakimś czasie przestali robić zakłady o to, czy młodzi osiedleńcy przeżyją pierwszą zimę i w ogóle, ile ci miastowi jeszcze tu przetrwają. A najbliżsi sąsiedzi dla Krystyny i Kajetana stali się przyjaznymi duszami. Jak im zakopał się w śniegu samochód, to ciągnikiem spieszyli z pomocą, gdy sąsiadom trzeba było jakiegoś wsparcia, zawsze na nie mogli i mogą liczyć. To ważna dewiza, kiedy mieszka się w przysiółku.
ARTYSTYKA W GÓRACHW tym ustronnym miejscu artystyczny duet zaczął wdrażać w życie pomysł z niego zaczerpnięty. Skoro ono swoimi zasobami ich zmotywowało do działania, to dlaczego inni ludzie z tego bogactwa nie mieliby czerpać natchnienia dla swojego rozwoju …
W tych okolicznościach zrodziło się stowarzyszenie o nazwie „Artystyka”, grupujące osoby nad wyraz aktywne, w którym Krystyna została prezesem, zaś Kajetan jej zastępcą. Ruszyli ostro, bo o organizowanych przez nich warsztatach twórczych zaczęło być głośno nie tylko na ziemi kłodzkiej.
- Skupiliśmy się na warsztatach rozwojowych dla kobiet: artystyczno-tanecznych, ceramicznych, psychologicznych, z emisji głosu, na zajęciach dla młodych matek. Wszystkie w oparciu o kadrę naszego stowarzyszenia, która wykazała się ogromnym zasobem wiedzy i umiejętności – podkreśla p. Krystyna.
Przez dom w Nowej Bystrzycy zaczęło przewijać się coraz więcej osób, z których wiele powracało choćby na dwa-trzy dni zauroczonych tym samym, czemu ulegli pomysłodawcy „Artystyki”. To obcowanie z przyrodą pozostającą w zasięgu ręki jest niepowtarzalne. Zimą wystarczy wskoczyć w narty, a od wiosny do jesieni ruszyć z buta albo rowerem i napawać się krajobrazem wyjętym z najlepszej baśni. A po trudach takiego dnia z przyjemnością wrócić do gustownie urządzonego domu, w którym właściciele zachowali jak najwięcej śladów przeszłości.
I choćby z tego powodu w jakiś czas później nowobystrzyckie gospodarstwo stało się agroturystycznym, ale z nastawieniem na ekoturystykę.
Z NUDĄ NIE PO DRODZEOczkiem w głowie „Artystyki” pozostają plenery ceramiczne. Funkcjonują od ośmiu lat, a w ich trakcie nawet laicy szybko nabierają przekonania do właściwości gliny. Lepią przeróżne przedmioty, poddają je obróbce np. na kole, wypalają w specjalnym piecu. Przy tej okazji poznają „raku”, czyli japońską technikę wypalania, która daje niesamowite efekty wizualne, gdy rozogniony produkt wrzuca się w trociny, po czym hartuje w wodzie.
- Organizujemy warsztaty pod nazwą „Wiejskie SPA”. Wcześniej je prowadziłam z Ewą Sroką ze Skin Philosophy w Warszawie. To sztuka wyrabiania kosmetyków ekologicznych – od kremów, przez balsamy, po olejki. Surowce do nich mamy w zasięgu ręki. Podczas spaceru ziołowego uczestniczki poznają rośliny, dowiadują się, jak bezpiecznie korzystać z ich dobrodziejstwa – komunikuje K. Kolonko.
Okazała stodoła, zaadaptowana na cele inne niż rolnicze, w porze letniej służy uczestnikom obozów tai chi, jogi, terapii tańcem i ruchem. Bywa, że wówczas grupy nocują w pracowni, ale udziela im się atmosfera tego urokliwego miejsca, więc nie ma narzekań na brak wygód. Jest za to zachwyt choćby nad wyśmienitą kuchnią wegetariańską i wegańską, którą serwuje Kajetan. On wręcz kocha gotować, wykorzystując w kulinariach owoce z permakultury, czyli warzywa z własnego ogródka z podwyższonymi zagonami. Nie ma w nim żadnej chemii, której zresztą w tym ekologicznym gospodarstwie się nie uświadczy. Własne przetwory, takiż chleb orkiszowy i żytni czy herbatki ziołowe z jednej strony, zaś z drugiej czystość utrzymywana bez różnych detergentów. To naprawdę jest ważne np. w przypadku organizowanych warsztatów dla przyszłych rodziców.
CHARAKTERNIACY
NIE Z NOWEGO JORKUDom ogrzewany drewnem, z ciepłą wodą, dzięki solarom zainstalowanym na dachu, wnętrza wykończone dużą ilością drewna, ceramiki, kamienia i metalu, a więc tego, co naturalne. Przy tym sporo przeszkleń, przez co ze środka, z każdej strony, widać, co dzieje się na zewnątrz. Choćby dzikie zwierzęta o świcie podchodzące w pobliże domostwa, a w głęboką, bezchmurną noc niebo pełne gwiazd. I wszystko to z pozycji co najwyżej pierwszego piętra. Bo Nowa Bystrzyca, to nie… Nowy Jork, który tuż po ukończonych studiach na ASP też przewijał się przez myśli, jeśli nie Krystyny i Kajetana, to osób obserwujących ich drogę życiową. Z takimi dyplomami i umiejętnościami dzisiaj mogliby przecież patrzeć na świat z wysokości jakiegoś ogromnego wieżowca z nowoczesną pracownią. Oni też wybrali wyższą półkę – ponad 600 metrów nad poziomem morza.
- Na pewno wybraliśmy dobrze. Co do tego jesteśmy przekonani po latach tutaj spędzonych. Daliśmy radę wielu przeciwnościom, damy radę kolejnym, jeśli się pojawią – zapewnia p. Krystyna, którą cieszy fakt, iż wiele instytucji i osób współpracujących z nimi i „Artystyką” widzi w nich partnera twardo stąpającego po mocno skonfigurowanej ziemi.
A teraz, od dwóch lat, oboje mają jeszcze jedną motywację do podkreślania tożsamości ze swoim wymarzonym miejscem – tu urodził się ich syn…
BOGUSŁAW BIEŃKOWSKI
Zdjęcia: B. Bieńkowski, K. Kolonko, A. Balińska