KŁODZKO (inf. wł.). Na trzymiesięczny urlop uda się ksiądz Krzysztof Kauf - proboszcz parafii w Bolesławowie, w gminie Stronie Śląskie. Później powróci do swoich wiernych, którzy dzisiaj, tj. w ostatni wtorek sierpnia stanęli w jego obronie na wieść o zamiarze odwołania z pełnionej funkcji przez biskupa diecezjalnego. Gremialnie stawili się w kłodzkim dekanacie, by odbyć rozmowę z biskupem świdnickim Markiem Mendykiem uczestniczącym w roboczym spotkaniu z duchowieństwem. Parafianie ręczą za swojego pasterza, że nie dopuścił się tego, co mu zarzuciło kilka osób w skardze skierowanej do ekscelencji, czyli przywłaszczenia cudzego mienia...
Bolesławowscy parafianie gremialnie pojawili się przed kłodzkim dekanatem
Już w minioną sobotę pięcioro mieszkańców gminy Stronie Śląskie, zarazem wiernych z parafii w Bolesławowie zabiegało o wysłuchanie przez biskupa świdnickiego w pilnej dla ich wspólnoty sprawie. Dowiedzieli się nie tak dawno, że zamierza on odwołać ich proboszcza pełniącego posługę od dziesięciu lat za coś dla nich niezwykle wątpliwego, zarazem nieprawdziwego. Ponieważ do spotkania w Bardzie, w którym akurat hierarcha przebywał, doszło, ale nie w zamierzonym zakresie, prześledzili jego kalendarz zaplanowanych wizyt w terenie i przy następnej, w kłodzkim dekanacie zjawili się w sile ponad osiemdziesięciu osób zaopatrzeni w petycję, podpisy mieszkańców sprzeciwiających się zamiarowi biskupa oraz kontrargumenty.

- Uważam, że ksiądz Krzysztof Kauf jest bardzo dobrym kapłanem, szlachetnym człowiekiem chętnie pomagającym innym ludziom. Wystarczy przywołać taki fakt, że opłacił jednemu z chorych wyjazd i pobyt w szpitalu - centrum pomocy długoterminowej i zapewnił kieszonkowe. To jest taki człowiek, który zawsze jak coś złego się dzieje spieszy innym z pomocą. Właśnie jego osobą, tym co zrobił i robi będziemy chcieli go obronić, na przykład organizowanymi przez siebie dla ludzi niepełnosprawnych i starszych wyjazdami nad morze - mówi stronianka pani Anna. - To on zainicjował i upowszechnił akcję pomocy, aby na Wigilię Bożego Narodzenia każda rodzina z parafii zaprosiła do siebie po jednej samotnej osobie. A jak wybuchła wojna w Ukrainie, był pierwszym, który tam wyjeżdżał kilkoma ludźmi, z ubiorami, obuwiem, przedmiotami codziennego użytku. Dla mnie to jest niesamowita postać.

- A ja jestem przekonana, że duchowny, który do tej pory był w Bolesławowie i wiele dobrego, dzięki niemu, tam się działo zasługuje na największe poparcie. To za jego przyczyną parafia tak się ożywiła, bo we mszach chętnie uczestniczą ludzie z Lądka, Stronia i nawet dalszych miejscowości. Dlaczego? Bo ksiądz jest otwarty na ludzi - podkreśla pani Beata ze Stronia Śląskiego.
.jpg)
Im bliżej przewidzianego spotkania z biskupem M. Mendykiem, tym bardziej rozmowni z przedstawicielami mediów stali się inni przybysze spod Masywu Śnieżnika i Gór Bialskich. - Ksiądz został oskarżony o kradzież pieniędzy, których nie ukradł, lecz rozdał wszystkich Ukraińcom. On zbierał pieniądze i wszystko wydał. Sam osobiście jechałem z pewnym transportem na Ukrainę (było ich łącznie dziesięć), a samo paliwo kosztowało 1500 złotych. Pomnożyć to przez wszystkie wyjazdy, to już mamy 15 tysięcy. A gdzie nasz czas? - przekazuje Mirosław Czerchoniak. - Wszystko przekazywaliśmy tam Ukraińcom. A tutaj jedna z rodzin oskarża go, że nie miała co jeść - to jest kłamstwo! Ksiądz przyjął rodzinę na plebanię, która później zaczęła być bardzo roszczeniowa, oczekując od niego jakichś pieniędzy za to, że tam ci ludzie są. Teraz już ich nie ma, ale do biskupa skierowali skargę... My bezgranicznie ufamy naszemu księdzu, bo to człowiek dusza, który pomaga nie tylko Ukraińcom, mieszkańcom naszej parafii i wszystkim dookoła. W dwa dni nazbierał 16 tysięcy na wózek dla chorego dziecka. Kto by takie coś zrobił?
.jpg)
W tym samym tonie wypowiadał się Dariusz Gulij, mieszkający naprzeciwko księdza. Podsumowując 10-letni pobyt proboszcza w Bolesławowie przypomniał o organizowanych przez niego balach charytatywnych z konkretnym wskazaniem, że chodzi o wsparcie najbardziej potrzebujących. - Nie można go posądzać, że miał jakiś swój interes, bo kierował się dobrem ludzi - dodaje p. Dariusz. - Jeśli chodzi o tę ostatnią sytuację, która doprowadziła do tego, co jest, to przypuszczam, że to są po prostu pomówienia, słowo przeciwko słowu. Ksiądz oczywiście dostawał te pieniądze z Ameryki, ale niejednokrotnie byłem świadkiem rozmów telefonicznych. Ktoś z przyjmujących Ukraińców mówił księdzu, że wydał 700 czy 1000 złotych na zakupy, a on zapraszał do siebie po odbiór tych pieniędzy. Na Święta Wielkiej Nocy chyba ze trzy razy jeździł do rolników pod Paczkowem - całe busy półtusz świńskich przywoził. I to tym ludziom porozdawał. Przecież tego nie zjadł ani...

Dwie donatorki zza oceanu zarzuciły księdzu, że miał wyremontować dom dla Ukraińców. Zupełnie inaczej to widzą parafianie mówiąc, że te środki - kilkadziesiąt tysięcy złotych - były celowane ogólnie na wsparcie rodzin ukraińskich.
Zdaniem Sylwii Zając - ta rodzina, która napisała skargę do biskupa była bardzo roszczeniowa, bo wychodziła z założenia, że jej wszystko się należy: - A teraz oszczerstwa, smutne pomówienia, szkalowanie naszego księdza. To jest nie na miejscu. Człowiek jak robi dobro, to ludzie o tym nie pamiętają, a jak się pomyli to zaraz, także media, wszyscy o tym pamiętają... Tyle pomyj, ile na księdza zostało wylanych w publikacji jednej z gazet, to nawet jednego procenta nie ma, żeby to było prawdą.

W obronie proboszcza wystąpiła Ukrainka Antonina Havura. Odczytała przez siebie przygotowaną treść, z której wynika, że ksiądz Krzysztof Kauf od początku wojny w Ukrainie był wolontariuszem i pomógł kilkuset Ukraińcom. Tym, którzy uciekli przed wojną na teren parafii wsparł w znalezieniu mieszkania, zadbał o ich nakarmienie, ubranie, zaopatrzenie w środki czystości. Okazał się pomocny, gdy konieczna była wizyta u lekarza lub w urzędzie, zorganizował wycieczki, w tym do Krakowa. Duchowny nawet własnoręcznie wypiekał chleb dla podopiecznych. Jakby tego było mało, codziennie ich odwiedzał.

Przypomniano wiele innych inicjatyw Krzysztofa Kaufa, jak zorganizowanie spotkania wielkanocnego dla wszystkich rodzin ukraińskich przebywających na terenie gminy, rozdawnictwo dla nich rzeczy zmagazynowanych na plebani. Równocześnie podważono wiarygodność tego, co mediom przekazały trzy osoby negatywnie ustosunkowane do księdza. - My się z tym nie zgadzamy, proszę zobaczyć ile osób przyjechało w obronie księdza - akcentuje Filip Bułaciński.

Niezadowolenie m.in. wywołał fakt, że proboszczowi biskup nie dał wcześniej szansy wypowiedzenia się, co do postawionych zarzutów. Tym bardziej zdopingowało to parafian do stanięcia w obronie swojego pasterza. Stali się grupą społecznego wsparcia duchownego, który został poproszony przez ordynariusza do stawiennictwa w kłodzkim dekanacie. Gdy tylko się pojawił, powitano go oklaskami. Po rozmowie z przełożonym, hierarcha przyjął delegację parafian. Przedstawiła ona swoją ocenę powstałej sytuacji i wręczyła petycję o pozostawienie proboszcza w Bolesławowie. Do wiernych z parafii w Bolesławowie wyszli kanclerz kurii oraz proboszcz.
.jpg)
- W imieniu księdza biskupa chciałem państwu podziękować za tę troskę o waszą wspólnotę parafialną - rozpoczął krótkie wystąpienie kanclerz kurii świdnickiej Arkadiusz Chwastyk. - ... Niestety w ostatnim okresie wakacyjnym wpłynęły pewne zastrzeżenia co do spraw związanych z kwestiami finansowymi dotyczącymi pomocy osobom, które z Ukrainy do nas przybyły, którym wasza wspólnota bardzo pomagała z księdzem proboszczem. One wymagają pewnych wyjaśnień. Ksiądz proboszcz spotykając się już kilka razy z księdzem biskupem podczas wakacji próbował te sprawy wyjaśnić. Okazuje się, że one jeszcze wymagają troszkę czasu. Ksiądz proboszcz też o to prosił... A ponieważ jest tym zmęczony, poprosił o urlop na trzy miesiące, do czego ksiądz biskup się przychylił.

Posługę duszpasterską w parafii zapewni dziekan z Lądka-Zdroju. Ten stan rzecz ma mieć miejsce do adwentu, kiedy to oczyszczony z wszelkich niedomówień proboszcz Krzysztof Kauf powinien nadal posługiwać wiernym ze swojej parafii i okazywać ciepło tym wszystkim, którzy do niego się zwrócą. Sam duszpasterz zaakcentował, że z nową siłą będzie chciał powrócić do wspólnoty parafialnej.
- Strasznie to przeżywam. Od dwóch tygodni dusiło mnie w piersiach od tej niepewności, tego zamieszania, dopiero teraz odpuściło - przyznaje jeden z uczestników wydarzenia w Kłodzku p. Mirek. - A wszystko przez ludzką złośliwość, która nie zna granic.
Bogusław Bieńkowski