ANDRZEJ BEHAN: Przeszłość fundamentem przyszłości

A A A Pdf Print16x16 Mail16x16
Napisano dnia: 2020-08-27 18:59:35
NOWA RUDA (inf. wł.). Nauczyciel, samorządowiec, przewodnik turystyczny, a nade wszystko pasjonat swojego miasta i najbliższych okolic. Ta miłość do Nowej Rudy w jego wydaniu trwa kilkadziesiąt lat i nie ma widoków, aby cokolwiek mogło ją osłabić.

 
ROZMOWA Z ANDRZEJEM BEHANEM - NOWORUDZIANINEM OD URODZENIA

Nie po raz pierwszy spotykam się z pańskimi publikacjami dotyczącymi historii miasta nad Włodzicą. Skąd w przypadku Andrzeja Behana wzięło się tak duże zainteresowanie jego przeszłością?

- Z tego, że od zawsze jestem mieszkańcem tej miejscowości, który po drodze skończył studia historyczne na Uniwersytecie Wrocławskim. Kiedy po raz pierwszy dostałem do rąk kilka wydawnictw sprzed drugiej wojny światowej, w tym kronikę autorstwa profesora Wittiga, poświęconych Nowej Rudzie, jej przeszłość zaczęła mnie intrygować pod kątem życia mieszkańców. Żałowałem, że nie udało się tej kroniki przetłumaczyć znacznie wcześniej. Dawała ona pewne wzorce tego, jak funkcjonowały dawne miasteczka. Wiemy, że po wyzwoleniu Polska znalazła się w nowej rzeczywistości. Akurat te działania społeczne i gospodarcze, które tu zostały wprowadzone nie bardzo pasowały do tego stanu przedwojennego. Z jednymi i drugimi warto było się zapoznać, bowiem obecne czasy przypominają nieco tamte, jeśli chodzi o wielkość miasta, możliwości związane z zatrudnieniem, eksploatacją surowców, uprawą pól i wieloma innymi realiami. Właśnie od tych lokalnych osobliwości to moje zainteresowanie historią Nowej Rudy się zaczęło. Moja praca magisterska dotyczyła okresu nazistowskiego, międzywojennego w naszym mieście. A potem, gdy pękła cenzura, kiedy można było pisać o wielu sprawach bez większych trudności, zacząłem się nimi interesować, zamieszczając publikacje w "Gazecie Noworudzkiej".

Co, pana zdaniem, to miasto jeszcze ma w sobie takiego szczególnego, że tym bardziej go ujęło?

- Przede wszystkim położenie topograficzne. Miasto jest powstałe, że tak powiem, z przypadku, ponieważ zaczęło się to od siedziby dóbr feudalnych, od stworzenia zaplecza tejże siedziby, którą był ówczesny zamek. Nowa Ruda wtedy nie była miastem samym w sobie, gdyż jej właściciele mieli do dyspozycji pięć okolicznych wsi. Miasto tworzyło się specyficznie, zaczynając od najniższej części położonej nad Włodzicą. Potem stopniowo, wskutek wielu wydarzeń historycznych, była zmieniana jego powierzchnia. W konsekwencji ukształtowało się coś takiego jakby na wzór architektonicznej perełki, ponieważ powstała zwarta zabudowa w tym najniższym punkcie obniżenia noworudzkiego. Zaistniała tam możliwość utworzenia osady, aczkolwiek życie w niej nie było pewne z kilku powodów, choćby sam fakt, że pierwotne położenie miasta uniemożliwiało budowę murów obronnych. Stąd też były najazdy np. husytów i w czasie wojny trzydziestoletniej, zaistniały epidemie oraz powodzie. Słowem lekko nie było, o czym zresztą mówi herb Nowej Rudy, który pokazuje korzeń wykarczowanego pnia, co świadczy o tym, że osada powstała na surowym korzeniu, w wyniku ciężkiej pracy tutejszych osadników.

Zapewne to rozeznanie w przeszłości pokusiło Andrzeja Behana, żeby zostać przewodnikiem sudeckim...


- Może tylko po części. Na to, że nim zostałem, duży wpływ miały ogólne zainteresowania krajoznawcze, dotyczące najczęściej Polski. Od szkoły podstawowej miałem okazję brać udział w konkursach organizowanych przez PTTK. Były to turnieje krajoznawczo-turystyczne, które stanowiły pewną przygodę. W czasach studiowania kolega mnie namówił na kurs przewodników studenckich po Sudetach, po którym uzyskałem uprawnienia państwowe.

I od wielu lat, jako przewodnik, oprowadza pan grupy wędrowców, m.in. po Nowej Rudzie. Na co szczególnie stara się pan zwrócić ich uwagę?


- Wykazuję pewne różnice występujące pomiędzy Nową Rudą a sąsiednimi miastami, aczkolwiek te miasta - przede wszystkim na ziemi kłodzkiej - są do siebie podobne. Ale widać wyraźnie pewne ich zasadnicze elementy. Na przykład w moim mieście jest nimi dwupoziomowość miasta, krzyżowanie się ulic na dwóch różnych płaszczyznach. Zwracam uwagę na architekturę, podkreślając często, że Niemcy budowali biednie, nie było u nich przepychu. Architektura była dostosowana do pierwszych zawodów wykonywanych przez wielu mieszkańców, czyli: włókienników, tkaczy, szewców... Gdy w mieście dochodziło do zmian wynikających np. z powstałych pożarów, wskutek nowych przepisów prawnych zaczęto wznosić budynki z cegły, kryte ceramiczną dachówką, co miało zabezpieczyć przed ewentualnymi pożarami. To przede wszystkim stało się po ostatnim pożarze po roku 1884.

Zwracam też uwagę właśnie na to położenie osady służebnej pod dobrami feudalnymi, na różnorodność historyczną związaną z początkami Nowej Rudy. Inna jest tu kronika księdza Keglera czy Wittiga, a inna u księdza Emanuela Zimmera. To pochodzenie miasta jest takie niepewne, niezbyt dobrze udokumentowane.

No a przede wszystkim zwracam uwagę na to, że dawniej nie żyło się tutaj najlepiej. Niemniej jednak istniała silna tradycja, była taka więź lokalna wśród poprzednich mieszkańców. Natomiast po drugiej wojnie światowej te zmiany, które nastąpiły, nakierowały się - wskutek rozwoju górnictwa węgla kamiennego - na pojawienie nowych osiedli mieszkaniowych w obu jeszcze do niedawna wrogich sobie częściach miasta, samodzielnych niegdyś samodzielnych miejscowościach, tj. Słupcu i Nowej Rudzie. Oczywiście podkreślam, że tutaj da się żyć, jakkolwiek to życie często może być trudniejsze niż w innych miejscowościach.


Będąc nauczycielem, na co pan wyczula swoich uczniów?

- Mam uprawnienia do trzech przedmiotów. W liceum ogólnokształcącym uczę: historii, wiedzy o społeczeństwie i edukacji dla bezpieczeństwa. Wiadomo, że robię to według podstawy programowej, ale nie ukrywam, iż bardzo lubię wtrącać do poszczególnych tematów tzw. wątki regionalne. I tutaj jest to fajna rzecz, bowiem uczę młodzież nie tylko z samej Nowej Rudy, ale i okolicznych miejscowości: Jugowa, Świerków, Woliborza i innych. Gdy mam ciekawostki dotyczące życia tamtejszych mieszkańców czy wsi, to chętnie po nie sięgam. To też jest inspiracją dla wielu moich uczniów. Dowiadując się po raz pierwszy o czymś, o czym dotychczas nie słyszeli, potrafią podrążyć temat. Z drugiej strony unaoczniam im, że mieszkamy na terenie, który ciągle wymaga doinwestowania na rzecz bezpieczeństwa, mając na uwadze powodzie, huragany, zagrożenia pożarowe i inne.


Łączy pan te swoje historyczne i krajoznawcze zainteresowania z byciem samorządowcem, i to od wielu lat. Czwartą kadencję Andrzej Behan przewodniczy radzie miejskiej. Czy samorządowcom przydaje się wiedza o przeszłości Nowej Rudy?

- Myślę, że tak. Było wiele okazji, aby o tej historii też porozmawiać, organizowano szereg konferencji. O tym dyskutujemy często, może niebezpośrednio podczas sesji czy posiedzeń komisji, ale wielu spotkań, wychodząc z założenia, że znajomość faktów sprzed lat często pomaga. Jak się wie o tym, co kiedyś było, rozważniej podchodzi się do podobnych sytuacji. Na przykład współczesna pandemia stała się inspiracją do zapoznania się z niektórymi wydarzeniami dotyczącymi epidemii nie tylko w Nowej Rudzie, ale i na ziemi kłodzkiej. No i takie wydarzenie z 1680 roku w Kłodzku, znaczone piękną kolumną Maryjną na rynku. Podobnie w Radkowie, natomiast w Bystrzycy Kłodzkiej, dokąd doszła ta zaraza, postawiono kaplicę dziękczynną, a w Nowej Rudzie, gdzie nie dotarła, też taką kaplicę.

Ta znajomość przeszłości jest przydatna i może zostać wykorzystana dla przyszłości. Osobiście żałuję, że wcześniej nie przetłumaczono wspomnianej kroniki Wittiga, bo posiadano by obraz życia tutaj przed laty i nie podejmowano decyzji powodujących rozrost miasta, próby stworzenia metropolii w górach, czego gdzie indziej się nie robiło.


Rozumiem, że ta znajomość przeszłości Nowej Rudy jest poręką w wypełnianiu funkcji przewodniczącego rady miejskiej?

- Oczywiście, ale bronię się przed jednym: żeby ta przeszłość nie zadecydowała o jakichś mankamentach przyszłościowych. Ważne jest, aby przez pryzmat przeszłości umieć dostrzec współczesność, bo na wiele spraw musimy spojrzeć inaczej np. z pozycji minionego czasu.

Kiedyś mnie zdumiała sytuacja związana z badaniem liczby mieszkańców miasta pod kątem płci. Zastanawiało mnie, dlaczego w Nowej Rudzie zawsze przeważały kobiety. Wyszło na to, iż większość mężczyzn pracowała poza miejscem zamieszkania, mimo że istniały kopalnie, funkcjonowały inne zakłady. Dziś jest podobnie - jest więcej kobiet niż mężczyzn zarabiających np. w Czechach.

A wracając do kwestii - ma pan rację, znajomość przeszłości kształtuje przyszłość. I to jest moim mottem. Zależy mi na tym, aby nasza przyszłość była stabilna. Socjalizm mocno wywindował Nową Rudę poprzez górnictwo węglowe i zakłady włókiennicze, później przyszedł czas regresu gospodarczego, który obecnie jeszcze się niweluje. To oznacza, że wielu młodych mieszkańców opuszcza miasto, a już na pewno mających wyższe wykształcenie. To kolejny przyczynek do rozważań, wniosków, decyzji, ale nade wszystko do spojrzenia w przeszłość, z której wciąż płyną dla nas nauki.


Dziękuję za rozmowę

Bogusław Bieńkowski

Tagi

Komentarze:
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
  • Studio27
  • Kotlina-dkl
  • 43622177_1952010061557016_8401772792021778432_n
  • Lukasz-dkl24
  • Ziemia-jaszkowa

najnowsze artykuły

Mini_pt-ziemia3
Piątek, 2024-04-19
List_mini_img-20240417-wa0004
Piątek, 2024-04-19
List_mini_pt-siewnik2-----kopia
Piątek, 2024-04-19
List_mini_1713545069724
Piątek, 2024-04-19
List_mini_bystrzyca-herb
Piątek, 2024-04-19
List_mini_6f166ac9-7248-45ab-ac7a-54b752b76b14
Piątek, 2024-04-19
List_mini_grafika-01-przemoc-psychiczna-poziom
Piątek, 2024-04-19
List_mini_pt-amelka2
Piątek, 2024-04-19
List_mini_mini-kudowa
Piątek, 2024-04-19
 
List_mini_klodzko
Piątek, 2024-04-19
polecamy