Od nadmiaru zabytków głowa też boli

KŁODZKO (inf. wł.). Na ziemi kłodzkiej największą liczbą obiektów zabytkowych dysponuje jej stolica. Z jednej strony jest to powód podpierania się historycznym bogactwem miasta, z drugiej przyczynek do zmartwienia. W tym drugim przypadku w budżecie Kłodzka bowiem należałoby rezerwować spore kwoty na prace konserwatorskie i remontowe, tymczasem możliwości są bardzien niż ograniczone.


Kłodzko ma najwięcej zabytków w całym subregionie

- Dużo z tych nieruchomości jest wpisanych do rejestru zabytków, co oznacza, że podlegają nadzorowi konserwatora. Prowadzenie jakichkolwiek prac restauracyjnych wymaga więc uzgodnień z tą instytucją, niejednokrotnie przekłada się na dodatkowe nakłady - mówi burmistrz Michał Piszko. - Generalnie proces rewitalizacji zabytków jest bardzo żmudny i czasochłonny, wymaga cierpliwości ze strony inwestora, ale i otoczenia. Tu nie da się zrobić się czegokolwiek w ekspresowym tempie, bo tego skutki mogą być fatalne.

Przykładem tego jest sytuacja istniejąca w obrębie średnowiecznej fosy na ul. Łukasińskiego. Już po raz kolejny zostanie poddana pracom zabezpieczającym, podczas których jej mury będą uzupełniane specjalnym wapnem lasalowym występującym tylko w jednym miejscu Europy. Ten fakt już wskazuje, że będzie to zadanie kosztochłonne. W tym miejscu projektanci przewidzieli usytuowanie tarasu widokowego, ale nie zrobili badania gruntu.
 

Średniowieczna fosa wymaga gruntownych prac zabezpieczających

Władze Kłodzka chciałyby przyspieszyć tempo działań na rzecz powstrzymania dekapitalizacji zabytków w nim się znajdujących. Odnosi się to np. do kolegiaty i jej sąsiedztwa, zespołu dawnych magazynów pod twierdzą, fortu na Owczej Górze, samego ratusza i wielu innych. Za chęciami musi jednak podążać sila sprawcza pieniądza niezbędnego dla prowadzenia badań geologicznych, archeologicznych czy konserwatorskich. Bez wsparcia ze strony państwa nie tylko w mieście nad Nysą nie da się powstrzymać procesu dekapitalizacji jeszcze cennych budowli.
(bwb)